Ulubieńcy WRZEŚNIA
Ostatnio mam wrażenie, że czas pędzi dwa razy szybciej niż powinien, a ja nie potrafię go dogonić.
Wydaje mi się, że raptem wczoraj ze smutkiem żegnałam wakacje, a dziś spoglądając na kalendarz dostrzegłam drugi dzień października.
Jakby nie było początek miesiąca to idealny moment na podsumowanie ubiegłych 30 dni...
Niekwestionowanym hitem ubiegłego miesiąca jest dobrze znany podkład o odnowionej formule True Match.
Czasami zdarza się, że kosmetyk wzbogacony nowymi, innowacyjnymi składnikami odstaje funkcjonalnością od swojej poprzedniej wersji.
Nowa formuła True Match została wzbogacona o trzy nowe hybrydowe pigmenty, a to sprawia, że jeszcze lepiej dopasowuje się do kolorytu cery.
Pigmenty dopasowują się do cery zarówno o tonacji ciepłej jak i zimnej i neutralnej.
Zapewnia jeszcze lepszy komfort stosowania i równomiernego wykończenia makijażu, za tak wspaniałe efekty odpowiedzialne jest połączenie czterech olejków eterycznych.
Nowa, kremowa formuła zawiera kombinację gliceryny, witaminy E i B5.
Po publikacji recenzji podkładu True Match kilka z Was podzieliło się ze mną swoimi spostrzeżeniami na jego temat. Dowiedziałam się, ze kompletnie nie sprawdza się na cerze tłustej.
Winowajczyniami tego stanu rzeczy są oczywiście drobinki, mnóstwo drobno zmielonych drobinek, podkład ma ich więcej niż rozświetlający Lumi Magique.
Przyznam, że ja też nie byłam tym faktem specjalnie zachwycona ponieważ podkłady rozświetlające lubią podkreślać suche skórki, a moja cera jest ostatnio bardzo podatna do ich uwidaczniania.
Wydaje mi się, że raptem wczoraj ze smutkiem żegnałam wakacje, a dziś spoglądając na kalendarz dostrzegłam drugi dzień października.
Jakby nie było początek miesiąca to idealny moment na podsumowanie ubiegłych 30 dni...
Niekwestionowanym hitem ubiegłego miesiąca jest dobrze znany podkład o odnowionej formule True Match.
Czasami zdarza się, że kosmetyk wzbogacony nowymi, innowacyjnymi składnikami odstaje funkcjonalnością od swojej poprzedniej wersji.
Nowa formuła True Match została wzbogacona o trzy nowe hybrydowe pigmenty, a to sprawia, że jeszcze lepiej dopasowuje się do kolorytu cery.
Pigmenty dopasowują się do cery zarówno o tonacji ciepłej jak i zimnej i neutralnej.
Zapewnia jeszcze lepszy komfort stosowania i równomiernego wykończenia makijażu, za tak wspaniałe efekty odpowiedzialne jest połączenie czterech olejków eterycznych.
Nowa, kremowa formuła zawiera kombinację gliceryny, witaminy E i B5.
Po publikacji recenzji podkładu True Match kilka z Was podzieliło się ze mną swoimi spostrzeżeniami na jego temat. Dowiedziałam się, ze kompletnie nie sprawdza się na cerze tłustej.
Winowajczyniami tego stanu rzeczy są oczywiście drobinki, mnóstwo drobno zmielonych drobinek, podkład ma ich więcej niż rozświetlający Lumi Magique.
Przyznam, że ja też nie byłam tym faktem specjalnie zachwycona ponieważ podkłady rozświetlające lubią podkreślać suche skórki, a moja cera jest ostatnio bardzo podatna do ich uwidaczniania.
Niestety moje obawy się po części potwierdziły, ale jest to jeden z nielicznych podkładów, któremu jestem w stanie tą wadę wybaczyć. Dlaczego ?
Posiadam wiele podkładów o właściwościach nawilżających, które w znacznie bardziej 'spektakularny' sposób uwidaczniają suche skórki, produkt L’Oréal podkreśla je jedynie w okolicach nosa.
Nie wchodzi w zmarszczki i w "załamania" skóry.
Nie przypuszczałam, że kiedykolwiek pojawi się w sprzedaży podkład, który połączy dwie najbardziej popularne właściwości wśród produktów o takim zastosowaniu: zmatowienie i rozświetlenie cery.
A jednak ! Nowy True Match bardzo ładnie rozświetla skórę sprawiając, że cera wygląda zdrowo i promiennie jak również wykazuje właściwości matujące.
I co ważne: ten wspaniały i jakże innowacyjny efekt jest obecny na twarzy przez długi czas, w moim przypadku bez dodatkowych poprawek utrzymuje się na twarzy przez 6 godzin, co uważam za ogromną zaletę tego produktu.
Jesienne powietrze ma niekorzystny wpływ na moją skórę, moje dłonie szczególn ie nie tolerują jej zimnego podmuchu.
Jesienią moja skóra potrzebuje dość solidnej dawki nawilżenia dlatego wybieram głównie produkty o gęstej, treściwej konsystencji.
Przyznam, że początkowo byłam sceptycznie nastawiona do kremu Vaseline ponieważ nie podobała mi się jego rzadka i lekka formuła. Obawiałam się, że jego właściwości zmiękczające będą niewystarczające.
Jednak krem wyszedł na przeciw oczekiwaniom skóry moich rąk, szybko poradził sobie z miejscowym zaczerwienieniem i przesuszeniem.
Systematyczne zastosowanie przyniosło bardzo pozytywne skutki, moje dłonie nie są już szorstkie, a po popękanych miejscach nie ma śladu.
Działa natłuszczająco, ochronnie i zapobiega wysuszaniu skóry.
Zmiękcza i wygładza naskórek, przyśpiesza odbudowę uszkodzeń skóry i skutecznie łagodzi podrażnienia.
Zauważalnie wyrównuje także ich koloryt dzięki czemu sprawiają wrażenie zdrowych i perfekcyjnie wypielęgnowanych.
Tak niewiele potrzebuję aby nazwać krem do rąk "ulubieńcem" :-)
Ostatnio bardzo polubiłam tego rodzaju produkty, uważam, że są niezwykle wygodne, praktycznie i zapewniają natychmiastową aplikację bez pomocy lusterka, a jeszcze jak pozostawiają na ustach matowe wykończenie to już istne SUPER WOW !
Posiadam odcień Hanging on the tel, to śliczny i dość wyrazisty odcień różu, któremu blisko jest do zachwycającej i intrygującej fuchsji.
Posiadam wiele podkładów o właściwościach nawilżających, które w znacznie bardziej 'spektakularny' sposób uwidaczniają suche skórki, produkt L’Oréal podkreśla je jedynie w okolicach nosa.
Nie wchodzi w zmarszczki i w "załamania" skóry.
Nie przypuszczałam, że kiedykolwiek pojawi się w sprzedaży podkład, który połączy dwie najbardziej popularne właściwości wśród produktów o takim zastosowaniu: zmatowienie i rozświetlenie cery.
A jednak ! Nowy True Match bardzo ładnie rozświetla skórę sprawiając, że cera wygląda zdrowo i promiennie jak również wykazuje właściwości matujące.
I co ważne: ten wspaniały i jakże innowacyjny efekt jest obecny na twarzy przez długi czas, w moim przypadku bez dodatkowych poprawek utrzymuje się na twarzy przez 6 godzin, co uważam za ogromną zaletę tego produktu.
Jesienią moja skóra potrzebuje dość solidnej dawki nawilżenia dlatego wybieram głównie produkty o gęstej, treściwej konsystencji.
Przyznam, że początkowo byłam sceptycznie nastawiona do kremu Vaseline ponieważ nie podobała mi się jego rzadka i lekka formuła. Obawiałam się, że jego właściwości zmiękczające będą niewystarczające.
Jednak krem wyszedł na przeciw oczekiwaniom skóry moich rąk, szybko poradził sobie z miejscowym zaczerwienieniem i przesuszeniem.
Systematyczne zastosowanie przyniosło bardzo pozytywne skutki, moje dłonie nie są już szorstkie, a po popękanych miejscach nie ma śladu.
Działa natłuszczająco, ochronnie i zapobiega wysuszaniu skóry.
Zmiękcza i wygładza naskórek, przyśpiesza odbudowę uszkodzeń skóry i skutecznie łagodzi podrażnienia.
Zauważalnie wyrównuje także ich koloryt dzięki czemu sprawiają wrażenie zdrowych i perfekcyjnie wypielęgnowanych.
Tak niewiele potrzebuję aby nazwać krem do rąk "ulubieńcem" :-)
Ostatnio bardzo polubiłam tego rodzaju produkty, uważam, że są niezwykle wygodne, praktycznie i zapewniają natychmiastową aplikację bez pomocy lusterka, a jeszcze jak pozostawiają na ustach matowe wykończenie to już istne SUPER WOW !
Posiadam odcień Hanging on the tel, to śliczny i dość wyrazisty odcień różu, któremu blisko jest do zachwycającej i intrygującej fuchsji.
Szminka jest niesamowicie napigmentowana, wystarczy jedno pociągnięcie, aby cieszyć się przez wiele godzin pięknym kolorem.
Pozostawia na ustach aksamitne matowe wykończenie.
Ma idealną, kremową konsystencję dzięki czemu „wtapia” się w usta i zapewnia wygodną aplikację.
Wystarczy jednokrotne użycie aby precyzyjnie rozprowadzić kosmetyk na ustach.
Niestety mimo to do ideału to jej trochę brakuje.
Moje usta już poczuły jesień, przez co coraz częściej stają się suche i spierzchnięte. Mają też tendencję do uwydatniania pojedynczych, suchych skórek.
Niestety szminka Makeup Revolution Super WOW bardzo lubi je podkreślać, ale pod tym względem nie zaskoczyła mnie jakoś specjalnie ponieważ przywykłam już do faktu, że jest to cecha charakterystyczna wszystkich produktów o matowym wykończeniu.
Mimo to sięgam po nią bardzo często i uważam, że należy jej miejsce wśród ulubieńców września.
Przetestowałabym z chęcią te podkłady :)
OdpowiedzUsuńWarto poznać ten podkład, jest świetny ! :-)
UsuńNa mnie nie zrobiła piorunującego wrażenia poprzednia formuła i raczej mnie nie kuszą.
UsuńUżywam od niedawna tego podkładu i jestem nim zachwycona :) To prawda, że podkreśla suche skórki w okolicy nosa ale przy tylu innych zaletach mogę przymknąć na to oko :)
OdpowiedzUsuńOd momentu gdy rozpoczęłam przygodę z makijażem podkład True Match stanowił jego podstawę, mimo, że usilnie szukałam mu następny, kupowałam innowacyjne nowości to zawsze do niego wracałam. Jego odnowiona wersja jest jeszcze bardziej doskonała.
UsuńCzy można być doskonalszym od doskonałości ? Okazuje się, że...MOŻNA :D
nie miałam tego podkładu, ale jak nie sprawdza się na cerze tłustej to nie jest dla mnie niestety ;c
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam o tym podkładzie mnóstwo recenzji i niestety posiadaczki cery tłustej nie pozostawiają na nim suchej nitki, ja mam suchą i uwielbiam :-)
UsuńJestem ciekawa kremu Vaseline, słyszałam wiele dobrego o ich produktach :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam markę Vaseline, to mój trzeci produkt z ich asortymentu, który zasługuje na miano ulubieńca :-)
UsuńUwielbiam True Match, mam jeszcze starszą wersję i nie mogę doczekać się aż zakupię nową. :)
OdpowiedzUsuńNowa wersja jest lepsza od swojego starszego i jakże doskonałego odpowiednika. Polecam :-)
Usuńno właśnie mi też ten czas tak spierdziela! ;( żal...
OdpowiedzUsuńMnie to trochę smuci i przeraża zarazem...:-)
Usuńkrem Vaseline mam i jestem z niego zadowolona, w sam raz na jesienną aurę, ponadto ślicznie pachnie :-)
OdpowiedzUsuńZapach ma śliczny, to prawda i do tego zaskakująco długo wyczuwalny jest na skórze...:-)
UsuńRozświetlenie lubię, więc podkładowi Loreala pewnie przyjrzę się bliżej.
OdpowiedzUsuńW takim razie sądzę, że True Match bardzo pozytywnie Cię zaskoczy :-)
UsuńChętnie przygarnęłabym podkłady :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, mój blog/KLIK :))
Odnowiony True Match naprawdę wart jest uwagi, polecam :-)
UsuńTrue Match mnie zainteresował.
OdpowiedzUsuńTe genialny podkład, jeszcze lepszy od swojego poprzednika (co wydawało mi się wręcz niemożliwe...) :-)
UsuńPodkład True Match uwielbiam. Wiem, że podkreśla suche skórki, ale jestem mu to w stanie wybaczyć, gdyż i tak rzadziej się o ne u mnie pojawiają :P
OdpowiedzUsuńNa suche skórki można przymknąć oko, podkład posiada szereg innych jakże pozytywnych właściwości :-)
UsuńOstatnio jest bardzo głośno o tych podkładach...
OdpowiedzUsuńWcale się nie dziwię, podkład zasługuję na uwagę :-)
UsuńWiększość chwali ten z Vaseline jednak nie jestem do niego przekonana ;) Może warto się skusić? Hm...
OdpowiedzUsuńWarto, warto ! :-) Wspaniale i długotrwale nawilża skórę rąk, a także wykazuje pozytywne działanie na paznokcie. I na dodatek ma piękny zapach.
UsuńPodkład znam ale w starej wersji;)
OdpowiedzUsuńNowsza jeszcze lepsza. Polecam :-)
Usuńciekawią mnie te podkłady :) !
OdpowiedzUsuńWarto wypróbować nowy True Match, jest świetny !
UsuńMam ochotę na ten podkład... Kremu aktualnie używam, więc nie mam jeszcze wyrobionej opinii na jego temat. A pomadki nie znam.
OdpowiedzUsuńCiekawe jak u Ciebie sprawdzi się kremik Vaseline, ja jestem nim zachwycona. Moim dłoniom nic więcej do szczęścia nie potrzeba :-)
UsuńJestem ciekawa tego kremu z Vaseline ;)
OdpowiedzUsuńW takim razie zachęcam do zakupu :-)
UsuńLubię Vaseline, ale ich kremu do rąk to jeszcze nie miałam.
OdpowiedzUsuńRównież lubię markę Vaseline, a Intensive Care jest moim pierwszym kremem z ich asortymentu. I od razu bomba... :D
UsuńNo muszę w końcu ten podkład wypróbować :)
OdpowiedzUsuńLorealki są super! :)
OdpowiedzUsuńKurczę, nie wiem, czemu nie do końca pasuje mojej skórze ten podkład L'Oreala :(
OdpowiedzUsuńNie znam tego podkładu,ale czytałam dużo recenzji na jego temat i chyba się skuszę
OdpowiedzUsuńFajni ulubieńcy :)
OdpowiedzUsuńMuszę spróbować kiedyś ten True Match, tak wszyscy chwalą ;)
OdpowiedzUsuń